poniedziałek, 30 września 2013

Wiki- rozdział 8


Rozdział 8 -,,Lekcja pierwsza"
Poszłam do pokoju i włożyłam jedyne dresy jakie znalazłam- szare i trochę za duże, ale to nic. Zwiewną tunikę zmieniłam na bardzie sportowy czarny top, a baleriny, na adidasy. Niesforne kosmyki owinęłam gumką i uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Dziwne. Chyba powinnam być zdenerwowana prawda? Nie mogę powiedzieć, żebym nie czuła lekkiego drżenia w klatce piersiowej, ale przede wszystkim odczuwam wielkie podekscytowanie. A co tam, że nigdy nie trzymałam łuku w ręku, kiedyś musi być ten pierwszy raz! Po raz pierwszy od kilku dni trochę się odprężam. Z niegasnącym uśmiechem na twarzy wybiegam z pokoju, ale na schodach przypominam sobie, czym kończy się pośpiech i trochę zwalniam. Faktycznie nie miałam problemu ze znalezieniem sali. W sumie to dziwię się że wcześniej jej nie znalazłam. No ale, trzeba przyznać, że te drzwi nie są wcale takie zwyczajne. Pomimo, że były duże, to były tylko odcień ciemniejsze od ściany w kolorze indygo, na której się znajdują. Dla kogoś kto specjalnie się nie rozgląda, pozostają prawie niewidoczne. Popycham klamkę i drzwi odrazu ustępują. Śmieję się w duchu. Inaczej to sobie wyobrażałam. Spodziewałam się wilgoci i pochodni na ścianach jak z filmu o Draculi, a tymczasem widzę ściany wyłożone panelami w kolorze drewna i miękkie przyjemne dla oka światło.
Schodzę na sam dół i na widok ,,sali" rozdziawiam usta. Jest ogromna. Na ścianach wiszą różnego rodzaju sprzęty do walki, których nazw nawet nie znam. Chociaż może...to czyba włócznia, ale to? Wygląda jak patyk pokryty kolcami i okrągła końówką. Nie mam pojęcia. Ściany mają tu kolor intensywnej czerwieni, a podłogę pokrywa...wlaściwie nie wiem co. Dywan? Nie, za twarde. Płytki? Nie za miękkie. Rozglądam się. Po lewej stronie widzę grupę nastolatków, więc ignorując przyspieszone bicie serca niepewnie do nich podchodzę. Na początku trochę się zdziwili, ale już po chwili jeden z nich, w wieku góra 23-24 lat uśmiechnął się i powiedział:
-Hej. Ty musisz być Viki. Jestem Stuart i będę was uczył strzelać.- Zdębiałam. Dosłownie. Czy wszyscy tutaj są tacy młodzi? Torgal, nie licząc woźnego, był tu chyba najstarszy. ,,Nauczyciel" zignorował moją mało inteligentną minę i zaczął mi przedstawiać resztę:
-To jest Hadża- powiedział wskazując na chłopaka po mojej prawej stronie z włosami obciętymi na żołnierza. Skinął mi tylko głową i dalej dłubał sobie w zębach wykałaczką.
-A to Ifi- drobna, niewysoka dziewczyna z burzą ciemnych loków, ujarzmionych kolorową opaską. Wyglądała trochę jak hipiska.Ta wykazała więcej zainteresowania:
-Cześć! Miło cię poznać. Mam nadzieję, że się dogadamy!- Jej entuzjazm był zaraźliwy, więc uśmiechnęłam się szeroko.
- Dzięki, nawzajem. Też mam taką nadzieję.- Stuart ( czy raczej pan Stewart?)nie zwracając na nas uwagi, kontynuował:
-a to są...- Nie dokończył bo przekrzyczało go dwóch chłopaków trzymających się za ręce. Geje? Doskoczyli do mnie i mocno uścisnęli.
- hej! Ja jestem Tony, a to Milano, masz bardzo ładne włosy, jakiej odżywki używasz?- tak z pewnością geje. Natychmiast ich polubiłam.
-Właściwie nie używam- odparłam
-O nie...-Zasmucił się w bardzo gejowskim stylu i pogrążył w rozmowie z Milanem, tymczasem ja poznałam jeszcze pare osób: rudego, chłopaka, którego włosy sięgały prawie do ramion, nazywał się Romy, no cóż, z Szekspirowskim Romeem ma mało wspólnego, platynowa blondynka z kilogramem tapety na twarz nazywała się Sydney, ale na wejście obrzuciła mnie takim spojrzeniem, że aż przesły mnie dreszcze. Pospolita dziewczyna o dość wybujałych kształtach- Ginna i Connor- niebezpiecznie przystojny chłopkak z idealną muskulaturą i włosach odcienia czekolady. Uśmiechnął się cwaniacko z rękami w kieszeniach, sięc odpowiedziałam tym samym. Hm....może tu nie będzi tak strasznie. Na końcu, ze spuszczoną głową stała przeraźliwie blada i chuda dziewczyna, ze strąkami czarnych włosów- Cindy. Nie zwróciła na mnie najmniejszej uwagi, ale inni zdawali się jakby tego nie zauważać.
-I to by było na tyle- skończył swoje integrowanie Stuart.
- tylko tylę? A gdzie reszta? - wyrwało mi się. W sumie było nas dziesięcioro.
-reszta jest już na następnym poziomie. Tylko wy mi zostaliście- uśmiechnął się, a mi przypomniał się moje zaskoczenie, kiedy czytałam plan. Nie było klas, tylko poziomy. Ja byłam na poziomie 5, czyli na samym początku, potem analogicznie poziom 4,3,2 i ostatni, czyli 1.
-Niech każdy weźmie sobie łuk- wskazał na przeciwległą ścianę. -tylko ostrożnie- upomniał nas- nie mam ochoty wzywać pielęgniarki. Kiedy każdy już się zaopatrzył, kazał nam dobrać się w pary. Nieśmiało się rozejrzałam, a kiedy zauważyłam że Ifi robi to samo, podeszłam do niej i zapytałam wesoło;
-Chcesz być ze mną w parze?- Uśmiechnęła się szeroko, a w jej zielonych oczach dostrzegłam ulgę.
-jasne- Odpowiedziała- stanęłyśmy więc obok siebie, tak jak zrobili to już pozostali.
-No prosze, żadnych sprzeczek, ani kłótni? Skoro jesteście tacy grzeczni, to chyba możemy zaczynać. Podam wam teraz strzały, ale jeszcz nie próbujcie ich zakładać- mówiąc to wręczył każdemu kilkanaście związanych ze sobą strzał. Spojrzałam na nie z przestrachem, ale myśl, że inni umieją tyle co ja, trochę mnie pocieszyła.Podczas gdy ja zatopiłam się w rozmyślaniach, nasz ,nauczyciel" mówił dalej, więc natychmiast się otrząsnęłam.
-Niech każda para stanie przed tarczą- Kiedy to zrobiliśmy podchodził do wszystkich i łumaczył jak założyć strzałę i strzelić. Kiedy poszedł do nas, zrobiłam Ifi mejsce, ale ona posłała mi uśmiech mówiący ,,nie licz na to" , westchnęłam więc i słuchałam jak należy trzymać łuk, jak naciągać cięciwę itp.itd. Nie za dużo zrozumiałam, ale coż, liczą się dobre chęci.
-No dobra, dzisiaj wam już odpuszczę. Postrzelajcie sobi do końca zajęć i nie zróbcie sobie krzywdy ok? - Zaśmiał się, ale nikt nie odpowiedział, zgadłam więc, że było to pytani retoryczne. No więc spróbowałam. Podniosłam łuk, naciągnęłam strzałę i...Auu! Może i trafiłam w Tarczę, ale co z tego, skoro poniżej łokcia pożądnie dostałam. Szczerze mówiąc, nie wiem co zrobiłam źle, ale postanowiłam się nie poddawać. Strzelałyśmy z Ifi na zmianę, przy czym jej szło całkiem nieźle. Za to ja po 10 minutach byłam całkiem obolała, nie wspominając o niezliczonej ilości zadrapań i siniaków na mojej skórze. Kiedy nieprzyzwoicie młody Stuart ogłośił gwizdkiem koniec, byłam mu bardzo wdzięczna. Chociaż poszło mi słabo, moja partnerka podniosła równie poranioną dłoń, a kiedy przybiłam jej piątke powiedziała:
-Nieźle ci poszło- Nie zdziwiłoby mnnie, gdyby powiedziała to z ironią, czy rozbawieniem, ale wcale tego nie zrobiła. Jej ton i wyraz twarzy świadczyły o tym, że naprawdę tak myśli.
-To cześć- powiedziała z uśmiechem i wyszła. Poszłam za jej przykładem i kiedy wchodziłam po schodach, pomyślałam, że naprawdę ją lubię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz