Rozdział 10 :,,Tajemnice"
przycisnęłam głowę do ściany, mając nadzieję, że jej chłód choc
troche uśmierzy ból. Nie za wiele to pomogło, no ale cóż, przynajmniej
nie był juz tak przeszywający. Przymknęłam oczy, z nadzieją, że to
pomoże. Pozwalam sobie odpłynąć, kiedy słyszę ciche kroki, a chwilę
potem głośne trzaśnięcie drzwiami, które natychmiast daje znać mojej
zbolałej głowie. Otwieram oczy i już-już mam rzucic w stronę tej osoby
odpowiednia uwagę, ale widzę, że to Torgal, zamykam więc buzię i dalej
sie opieram. Pan Stooler ubrany jest w szary, nienaganny garnitur i
białą, jeszcze bardziej nienaganna koszulę. Wychodzi na środek sali i
kiedy zaczyna mówić, wszyscy milkną. Widać, że dażą go szacunkiem, wcale
sie nie dziwię, bo sama odczuwam przed nim wielki respect.
-Witajcie moi drodzy- Mówi rozkładając ręce jak polityk -pewnie
zastanawia was powod, dla którego przerwałem wam lekcje- uśmiecha się- A
więc, nie owijając w bawełnę. Jak juz pewnie zauważyliście, w tym roku
dołączyło do nas bardzo dużo ludzi. Tylko w przeciągu ostatnich 3
tygodni przyjęliśmy pod swoje skrzydła, siedmioro. Chcę, abyście
wiedzieli, że wcześniej raczej to sie nie zdażało, ale nie jest to powod
do zmartwień. Przynajmniej narazie. Jednak zważywszy na sytuację, w
jakiej się znajdujemy, chciałbym prosić was, i tu zwracam sie do poziomu
pierwzszego o wsparcie.-Prycham, na szczęście na tyle cicho, że nikt
nie zwraca na to uwagi- Wiem, że nie jest was dużo i że macie
wystarczająco dużo swoich...-zatrzymuje się, marszczy brwi i mówi:
obowiązków- Jeszcze jedna tajemnica? Nie za dużo tego? O jakie obowiązki
mu chodzi? Moja Wewnętrzna Ja gromi mnie wzrokiem. ,,Przestań wszędzie
widzieć sekrety!" zdaje się krzyczeć. Głos Torgala staje sie troche
cieplejszy -Pamiętajcie, że wy tez przez to przechodzilięsie i że wam
też nie było łatwo-taa, twoi chłopcy już okazali mi ogromne
,,Wsparcie"-myślę. Wspomina jeszcze o sprawach bieżących, typu nowy
nauczyciel, od tego i tamtego bla, bla, bla- No dobrze to by było na
tyle, nie będę was dłużej zatrzymywać. Gdyby ktoś chciał ze mna
porozmawiać, to wiecie, gdzie mnie szukać- Kończy swoją przemowę,
śmiecha sie a wszyscy wstają. Wszyscy oprócz pierwszopoziomowców. Oni
siedzą na swoich miejscach, jakby na cos czekali. W końcu równiez
wstają, ale nie udaja się do wyjścia, jak ja, tylko prosto w strone
dyrektora, a on nie wyaje sie ani troche zdziwiony. No cóż, widocznie
mają jakąś sprawę- z ta myślą wychodzę za drzwi , ale tuz za nimi
zatrzymuje się i kiedy pozostałych nie widac już na korytarzu,
przyciskam ucho do framugi drzwi. Ciekawość. ,,To pierwszy stopień do
piekła!" mówi moje Racjonalne Ja, ale juz dawno przestałam go słuchać.
To jest silniejsze ode mnie. Pomimo, że rozmowa toczy się normalnym
tonem, to i tak ciężko jest mi wyłapac kontekst. Słyszę tylko urywki.
-....NIe dajemy juz sobie rady, a ty jeszcze każesz nam ich niańczyć, to...
-...Ostatnim razem o mało nie straciliśmy jednego z nas...- ostatnim razem czego?
-...To sie robi coraz bardziej niebezpieczne...- Oburzone głosy i
potulny, cichy ton Torgala, jakiego jeszce u niego nie słyszałam.
...Wiem...wiem, ale uwierzcie mi, gdyby to zależało ode mnie, nie
bralibyście w tym udziału...- w czym???Powiedźcie w końcu w czym!!!Ale
nie doczekuję sie odpowiedzi, za to słyszę kroki w moim kierunku, więc
szybko przebiegam korytarz i, juz normalnym tempem wchodzę po schodach,
jakbym właśnie wracała ze stołówki. Zerkam na zegar na ścianie. Dobrze
się składa, trwa akurat pora lunchu. Ale najpierw muszę znaleźć cos na
ten potworny ból głowy. Skręcam, więc i udaje się do pokoju medycznego.
Pukam kilka razy, a kiedy nikt nie odpowiada, delikatnie pociągam za
klamkę i wchodzę. Pusty. Hm...Widać pielęgniarka tez była głodna .
Trudno sama cos znajdę, w końcu to żadna filozofia. Coś przeciwbólowego
np. Paracetamol to wszystko czego potrzebuję. Przeglądam szklane szafki z
opakowaniami leków, ale nic nie znajduję. Kurczę, ja nawet nie kojarze
tych nazw! Wszystkie fiolki sa ułożone alfabetycznie, ale to i tak nic
nie daje, bo nie ma czegos takiego jak Paracetamol, czy ibuprofen.
Cholera. Przeciez nie wezmę proszka, jeśli nie wiem na co
jest!Przetsząsam kolejne szafki.
-Co tu robisz?- aż podskakuję, prawie upuszcając blado fioletowe
opakowanie i szybko odwracam sie w stronę drzwi. Stoi w nich Alex ze
zmarszczonymi brwiami. Noi proszę, znowu sie spotykamy. I znowu, to ON
pyta się MNIE, to tu robię, chociaz mogłabym zapytac o to samo. Po
chwili wahania wchodzi do pokoju, cicho zamykając za soba drzwi i siada
na kozetce. Przyłapuję się na tym, że przyglądam się mu z zachwytem. W
jego ruchach jest sporo gracji, a jego twarz...Hej, o czym ty myślisz?-
przywołuje sama siebie do porządku, a on przygląda mi się, wyraźnie
czekając na odpowiedź. Już mam na końcu języka jakąś ciętą uwagę, że to
nie jego interes, bla bla bla, ale coś powstrzymuję mnie przed
wypowiedzeniem jej na głos, zamiast tego mówię więc:
-Szukam, czegoś na ból głowy. A ty mógłbys się tak nie skradać-
zarzucam mu, na chwilę zapominając o tym, że przed chwilą sama
bezwstydnie podsłuchiwałam pod drzwiami.
-Nieźle sobie przywaliłas co?- Pyta i tym samym zbija mnie z tropu.
Jak to ,,sobie przywaliłaś"? Pomimo, że jego ton niby był współczujący,
to i tak wszystko się we mnie gotuje.
-Sama sobie nie przywaliłam-syczę- zrobił to twój nadęty kolega, jak mu tam, Rick?- Wymawiam jego imie przez zacisnięte zęby.
-Troche go poniosło...- odpowiada. Jego ton jest tak piekielnie opanowany, że aż mnie rozsdadza.
-Poniosło go??! trochę?! Mógł mi zrobic krzywdę!- Patrzy na mnie
unosząc na moment brwi. Zastanawiam się, czy powinnam mu podziękować.
ale z drugiej strony, mógł powstrzymać Ricka troche wcześniej, zanim ten
zdążył mnie popchnąć.
-Ale nie zrobił- patrzy gdzieś za mnie- no, przynajmniej nie za
dużą. Przez chwilę mierzymy sie wzrokiem, po czym on wstaje, i podchodzi
do mnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Stoi na tyle blisko, że
mogę poczuc jego zapach. Silna odurzająca woń, kojarząca się z drewnem i
dopalającym się ogniskiem. Po chwili wyciąga ramię w stronę szafki,
wyjmuje coś i cofa się. -Masz, połknij to. Tylko nie więcej niz jedną-
mówi, i podaje mi, jak sie okazuje białą fiolkę z kolejna etykietką,
która nic mi nie mówi. Marszczę brwi.
-Dzięki...skąd wiedziałeś?- Uśmiecha się z drwiną, dokładnie tak
samo jak Rick. CZy oni ich tego gdzieś uczą?! Stoi teraz, nonszalancko
oparty o drzwi, z rękami w kieszenich.
-Jestem na pierwszym poziomie, zapomniałaś?- jego ton, pełny kpiny i arogancji, działa na mnie, jak płachta na byka.
- Ty...- Po raz kolejny wyprowadził mnie z równowagi. Biorę głęboki
oddech, by nad soba zapanować. Wystarczy jak na jeden dzień.
-Mam na imię Alex- dokańcza za mnie i tym samym powoduje, że
szuflada z napisem ,,opanowanie" zostaje szczelnie zamknięta, a klucz
wyrzucony.
-Wiem! Wiem, że masz na imię Alex! A teraz wiem jeszcze, że jesteś
takim samym dupkiem jak tamten. Po co tu wogule przyszedłeś?!- jego
uśmiech przygasa, ale ja zdążyłam się już rozkręcić.- I dla twojej
wiadomości, ja tego tak nie zostawię! Nie będę, życ w strachu przed tobą
i Twoją świtą! Ani ja, ani inni! Pójdę do Torgala!- Jego uśmiech
całkiem gaśnie, twarz przybiera postac maski wykutej z lodu. Powoli,
pochyla głową, i idzie w moim kierunku, pocierając nos kciukiem. Kiedy
staje naprzeciwko mnie, przestaje, a ja zaczynam sie bać, że mnie uderzy
i na tę myśl cała się w sobie kulę, on jednak tego nie robi, podnosi
tylko głowę i zaczyna mówić:
-I myślisz, że on ci uwierzy? Albo, że jakiś inny dzieciak powie
prawdę? Nie sądzę. Jesteś nikim- jego słowa tną jak noże- Dziewczynka z
piątego poziomu o niewyparzonym języku, którą kręci podsłuchiwanie-
czerwienie się. skąd on wie?- Tak, wiem, I inni też wiedzą- Czerwienię
się jeszce bardziej, i czuję strach.. Ale on wydaje sie niewzruszony i
kontynuuje:-Ty, przeciwko nam. Jestes pewna, że chcesz iść do Torgala?-
Kładzie dłonie po obu moich stronach, przyszpilając mnie do ściany i
nie pozwalając mi sie ruszyć. Nie odpowiadam, tylko kulę sie jeszcze
bardziej i spuszcam głowę. Trzyma mnie tak jeszcze chwilę, po czym
odpycha się od szafek, i wraca pod drzwi.
-Tak myślałem- patrzy na mnie beznamiętnie
Nie spodobało mi się, że nazwał mnie nikim. Nie spodobało mi się,
że nazwał innych dzieciakami. Nie spodobało mi się, że przyłapal mnie na
podsłuchiwaniu. Ale skoro naprawdę tak mysli, to dlaczego, choć późno
ale jednak, powstrzymał Ricka przed oddaniem mi?
- Skoro jestem nikim- głos coraz bardziej mi się łamie- a reszta
tylko banda dzieciaków, to dlaczego go powstrzymałeś? Dlaczego nie
pozwoliłeś mu ponownie mnie uderzyć? Dlaczego?- za wszelka cene trzymam
się gniewu, bo wiem, że kiedy przestanę, to się rozkleję, a tego nie
chcę za żadne skarby. Tymbardziej przy nim. Kiedy podnoszę wzrok, widzę,
że mruga, jakby zdziwiony moimi słowami. widać nie spodziewał się
takiego pytania.
-Nie wiem- odpowiada w końcu i jak szybko może, wybiega z pokoju.
Głośno wypuszczam powietrze. Opieram dłonie o kolana i próbuje się
uspokoić. Kilka minut później, ignorując wewnętrzny opór, połykam
tabletkę, którą dał mi Alex. Mija kilka sekund i czuje się...dziwnie.
Mam mroczki przed oczami. Chwytam sie ściany. Wszystko wiruje, nogi mam
jak z waty i czuję, że zaraz zwymiotuje. Ponadto w głowie czuje bolesne
pulsowanie. Może minęlo pare sekund,a może pare minut, w każdym razie
wszystkie objawy, włącznie z całym bólem głowy mijająm jak ręką odjął.
Poruszam na próbę głową i nic nie czuję. O kurcze. Może troche to
dziwaczne, ale podoba mi się. Kiedy mój organizm nie jest juz
nakierowany na wyłączne odczuwanie bólu i złości, zdaję sobie sprawę,
jaka jestem głodna. Przeglądam sie w lustrze na ścianie, poprawiam włosy
i wychodzę z zamiarem pójścia do stołówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz