wtorek, 5 marca 2013

Lisa /Pamiętnik Apokalipsy - Prolog



Pamiętnik Apokalipsy - Prolog



    Nigdy nie zastanawiałam się nad czasem, nie miał dla mnie najmniejszego znaczenia, nie obchodziło mnie czy minęła właśnie minuta, czy może rok. Podejrzewam, że to dlatego, że zawsze byłam sama i nie miałam, z kim dzielić czasu. Nigdy bym nawet nie pomyślała, że będę go kiedyś chciała zatrzymać lub cofnąć. Chociaż… Jak teraz się zastanowię to w przeszłości dużo nie myślałam. Interesowała mnie tylko jedna rzecz, a mianowicie – niszczenie planet w celu pozyskania z nich energii niezbędnej mi do życia. 
   Wiecznie sama, nieśmiertelna, bez sumienia i uczuć, przemierzałam galaktykę patrząc na rozwijające się planety i ich upadki. Spoglądałam na gaśniecie i powstawanie nowych gwiazd. Byłam istotą zrodzoną z najczystszej energii powstałej w wybuchu super nowej.
     Istotą bez ciała i duszy, maszyną do niszczenia i gromadzenia energii, z której sama się składałam. Niszczyłam by żyć, żyłam by niszczyć. Nie posiadałam czegoś takiego jak dusza, więc nie miałam też sumienia. Po miliardach lat wędrówki po wszechświecie, wypełniając swój obowiązek, dotarłam do ciekawej gwiazdy, zwanej Słońcem, w jego układ wchodziły cztery planety i pięć gigantów gazowych interesująca była trzecia planeta od Słońca, o błękitnej barwie. Czułam od niej niesamowity zasób energii, by ją pozyskać musiałam zejść na jej powierzchnie. Schodząc do atmosfery widziałam wielki zielony teren otoczony wodą. Miałam nadzieję na jak mniej inwazyjną wizytę, co się nie udało. Nabierałam ogromnej prędkości, aż przybrałam postać ogromnej, ognistej kuli, która wbiła się w ocean. Opadałam na dno, niespokojna woda zaczęła tworzyć gigantyczne fale. Doskonale czułam wzywającą mnie energię.
  Płynęłam, a moje eteryczne ciało zaczęło świecić w głębinach. Spojrzałam na moje długie ręce zakończone dłońmi przypominającymi płetwy połączone z palcami. Przezroczysta skóra ukazywała moje wnętrze złożone z biało- niebieskiej energii. Byłam wstanie zmienić swój wygląd przez ułożenie skóry. Delikatnie zmieniłam swoje dolne kończyny w sprawny ogon i zaczęłam przeczesywać dno szukając źródła wyczuwalnej mocy. Bezskutecznie. Wiedziałam, że jestem blisko, a nie mogłam się do tego dostać. Zdawałam sobie sprawę, że to, czego szukam jest w stanie zniszczyć jedna trzecią galaktyki, więc nie mogłam sobie pozwolić na zniszczenie planety, dopóki tego nie zdobędę.
     Dotarłam do podwodnego wulkanu, przez, który zaczęłam kierować się do jądra. Gorąca magma była dla mnie niegroźna, była wręcz relaksująca, czułam się jak w chłodnej gwieździe. Wejście do jądra planety nie było proste, musiałam uważać na ostre minerały, by nie naruszyć planety. Potrafię sobie wyobrazić reakcję, któregoś z promieniotwórczych minerałów z moją esencją, czy choćby skórą… wyszedłby taki jeden wybuch, lub coś nowego i niebezpiecznego. 
     Zawsze uważałam, że energia potrafi tworzyć piękne rzeczy, np. jądro planety zawsze jest okalane pięknymi minerałami. Źródłem każdego ciała niebieskiego jest sam środek jądra Przy odpowiedniej pomocy można nadać tej sile kształt. Wysłałam fragment mojej esencji, tworząc coś na kształt mojej skóry. Zaczęłam formować jądro, które zaczęło przypominać kwiat, już miałam sięgnąć po zdobycz, gdy powłoka zaczęła pękać. Wtedy to ujrzałam w jadrze błękitnej planety było tysiące maleńkich kryształów, które były w stanie każdy z osobna stworzyć czarną dziurę. Siła uwolnienia tak ogromnej energii naruszyła moją esencję, nie byłam w stanie nic zrobić, byłam zmuszona się wycofać. Zaczęłam tracić siły. Mój umysł zapadł w hibernację, by naprawić uszkodzenia. Jeszcze wtedy nie interesowała mnie sytuacja na powierzchni. Nie przypuszczałam, że moje przybycie, doprowadzi do rozwoju bardzo ciekawej istoty: człowieka.  
 

1 komentarz: