Rozdział 7
Powoli otworzyłam oczy, czułam się beznadziejnie, cała byłam
obolała, a ciało całe mi zdrętwiało. Poruszyłam nadgarstkami, były czymś
związane. Rozejrzałam się wokoło, siedziałam w namiocie pełnym łupów z
świątyni, przywiązana do słupka. Nie mogłam się ruszyć. Spróbowałam użyć swoich
zdolności i… nic. Spróbowałam po raz kolejny z tym samym skutkiem. W myślach
przeklinałam sigma które blokowały moją moc, a do tego nie odkryłam swoich
specjalnych zdolności Ireia. Na szczęście szkoliłam się posługiwaniem różnych broni,
a najbardziej przypadły mi do gustu sztylety. Rozejrzałam się w około szukając
czegoś ostrego.
Nie miałam czasu by zastanawiać się nad powodem niedyspozycji mocy.
Mój wzrok padł na sztylet ofiarny, byłby idealny, tyle, że leżał na drugim
końcu namiotu, za daleko bym mogła dosięgnąć. Skupiłam swoją całą uwagę na
przedmiocie, drgną odrobinę , ale się poruszył. Nie dawałam za wygraną, wiedziałam,
że jestem wstanie go poruszyć, ale coś blokowało przepływ energii pomiędzy mną
a moimi zdolnościami. Usłyszałam głosy blisko namiotu, odwróciłam się w stronę
wejścia dokładnie, gdy zasłony się poruszyły, a za nimi pojawili się wojownicy
z świątyni.
- Próbowała uciec, kiedy rozmawiałeś z Hektorem.
O mały włos nie zabiła paru ludzi. – blondyn uśmiechną się na te słowa i
podszedł do mnie. Złapał moją brodę i zmusił do spojrzenia mu prosto w oczy.
Gdybym miała serce, pewnie zabiło by mi szybciej. Jego brązowe oczy wpatrywały
się we mnie jakby czytały mi w myślach a jego twarz przecięta była licznymi
bliznami schodzącymi po szyi. Ale nie to, ani jego złoto brązowe włosy tak na
mnie zadziałały. Czułam od niego że nie jest zwykły, tak jakby był cząstką
mnie.
- Jak się nazywasz? – zapytał. Nie odpowiedziałam, rozważałam
strategie szybkiej ucieczki bacznie obserwując jego ruchy.
Podszedł do
sztyletu, który wcześniej starałam się wykorzystać. Niebezpiecznie zaczął się zbliżać
do mnie. Przez mój umysł przeleciał myśl, że będzie chciał mnie zabić albo
pociąć na kawałki. Gdybym była w mojej formie, pewnie nic by się nie stało, ale
w obecnej postaci nie byłam tego pewna. Nie chciałam psuć wszystkiego o co
walczyłam. Grek zaszedł mnie od tyłu, byłam gotowa na cios. Usłyszałam cięcie
sztyletem i moje nadgarstki stały się wolne. Spojrzałam na niego zaskoczona,
odruchem potarłam nadgarstki i napotkałam na dwie bransolety, z pociemniałego
srebra. Zwróciłam uwagę na nogi na których spoczywały te same bransolety,
natychmiast zrozumiałam dlaczego nic nie mogłam zrobić. Pieczęcie i to silne niepozwalany
mi używanie mocy, a z sigma które podobnie działały nie mogłam używać nawet
swoich zdolności. Próbowałam je ściągnąć,
bezskutecznie.
- To zabezpieczenie, nie ma sensu próbować ich zdjąć, czy
pozwolisz mi poznać swoje imię?
- Wypadało by samemu się przedstawić zanim zapytasz kogoś. –
Na jego twarz wypłynął uśmiech.
- Ależ oczywiście, wybacz moją zuchwałość. Jestem Achilles.
- Zwą mnie Thanatos. – Na moje imię szeroko otworzył oczy.
- Nazywasz się jak bogini śmierci – zamilkną na moment by
dodać. – skąd pochodzisz, że nosisz imię bogini?
- Nie zamierzam odpowiadać na pytania złoczyńcy, jak
śmieliście napadać na świątynie, mordować kapłanów i grabić ją.
- Zabiłem dużo ludzi ale nigdy kapłanów.
- Ale twoi ludzie ich zabili, więc i ty jesteś winny ich
śmierci.
- Musisz być z rodziny królewskiej, umiesz mówić z wyższością.–
stwierdził złapał kosmyk włosów i powąchał. – na pewno jesteś z rodziny
królewskiej.
- Nie trzeba być z rodziny królewskiej, by umieć mówić. –
zakpiłam.
- Zgadza się, ale ty swymi słowami potwierdziłaś swoje
pochodzenie. – umilkłam zastanawiając się co zrobić, jak odpowiedzieć. – Boisz się?
– zapytał niespodziewanie.
- A powinnam? – wpatrywałam się w jego twarz szukając
odpowiedzi. Wtedy do namiotu wszem podwładny Achillesa.
- Mój panie, Agamemnon chcę cie widzieć, wszyscy się
zbierają by świętować zwycięstwo. – Achilles nadal się na mnie patrzył, nie
zwracając na niego uwagi. – Panie – zapytał podwładny.
- Zaraz przyjdę, spotkamy się na miejscu – odparł, a gdy
wyszedł wojownik grecki ośmieliłam się zadać to nurtujące mnie pytanie.
- Czego chcesz od Troi?
- Tego co każdy, tyle że dużo więcej. - odwrócił się w stronę drzwi. - Nie musisz się mnie
bać, Thanatos, jako jedyna trojanka – i wyszedł zostawiając mnie samą sobie.
Rozejrzałam się, nie byłam przywiązana do niczego, to była szansa na ucieczkę.
Złapałam za sztylet pozostawiony przez Achilles wśród łupów z świątyni i
skierowałam się do wyjścia. Przy namiocie stało dwóch strażników, nie było
szans uciec. Wróciłam w głąb namiotu i usilnie starałam się zdjąć bransolety,
kolejna porażka. Miałam ich już
serdecznie dość, nienawidziłam przegrywać i równie dobrze mogłabym rzucić się
na strażników, gdyby nie zdrowy rozsądek, nakazujący poczekać do zmroku. Nie
dane mi było odpocząć, paręnaście minut po opuszczeniu namiotu przez Achillesa,
przybyli greccy wojownicy, próbowałam się wyrwać ale nie było szans uciec ,
kolejny raz tego dnia przeklęłam swoją sytuację.
__________________________________
Wiem, wiem krótki i taki sobie wyszedł, ale że nie mam czasu to daję co mam jak znajdę chwilę to dorzucę jeszcze coś.
Król Priam
Podoba mi się Thanatos. Jest waleczna, nie poddaje się. A do tego zaskarbiła sobie szacunek Achillesa! Brawa dla niej.
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie ciekawa, co też ona wymyśli, by się wydostać^^
A! I zamawaiam szybko nowy i dłuższy rozdział:)
Pozdrawiam!:)
Z góry przepraszam za wszelkiego rodzaju błedy, ale jestem na telefonie i w sumie nieźle wkur-... Znaczy się, zdenerwowana na wszelkiego rodzaju elektronikę.
OdpowiedzUsuńRozdział rzeczywiście króciutki... No i co z tego, że pojawiła się ta scenka z Achilles skoro było go tak mało. Ja wiem, ja wiem. Takie wprowadzenie, ale ja i tak jestem nienasycona. no, cóż czekam na wiecej.
Błędów się sporo wkradło stylistycznych, ale spoko, pewnie robię więcej :) jakbym była na komputerze, to może podzieliłabym się prawdami, które znajoma starała mi się wbić do głowy, no ale może innym razem :)
Pozdrawiam, DageRee.
pustka-intensywnosci.blogspot.com
Nie wiem, czy tutaj mogę zostawić tego typu wiadomość, ale jakby co to mnie spier...ekhe - zabijesz:)
OdpowiedzUsuńNa http://adeptka-magii.blogspot.com/ pojawił się kolejny (lekko) zryty rozdział, na który serdecznie zapraszam:)
Jako że wyglądasz mi tu na wpół martwą, mam coś co cię pobudzi do życia. Sama sobie żeś winna, że musiałam wprowadzać tak radykalne metody!
OdpowiedzUsuńTak, tak, do Liebster Award cię nominowałam. Powodzenia!