środa, 17 kwietnia 2013

Wiki-wolfe: rozdział 4: SZOK

W domu ponownie rozsiadł się na kanapie, tak jak zrobił to za pierwszym razem, a ja (już bez wszechogarniającego strachu) obok niego, opierając się o pasiastą poduszkę.Zapadła niezręczna cisza.
-Napijesz się czegoś?- Zapytałam przerywając milczenie.
-Nie, dziękuje-odpowiedział uprzejmie
-To może coś do jedzenia?Chyba zostało mi jeszcze trochę spagetti- Powiedziałam z powątpieniem zerkając w stronę kolorowych garnków, kupionych za grosze na jednym z pchlich targów.
-Nie nie jestem głodny- Po raz drugi odmówił, a po chwili dodał- Ale ty się nie krępuj-Potrząsnęłam tylko głową.
-Ja też nie jestem głodna- Nie było sensu tłumaczyć mu co jest powodem mojego braku apetytu. Znowu zapadło krępujące milczenie, lecz tym razem nie zwróciłam na to uwagi, bo zatopiłam się w rozmyślaniach. Powinnam odczuwać wilczy głód. Od czasu przyjęcia prawie nic nie jadłam...Zaraz, zaraz, co ja przed chwilą pomyślałam? wilczy? Oh, to niedobre słowo, ale przecież ludzie często tak mówią prawda? Zastanawiam, się tylko co ta metafora oznacza dla mnie. Potrząsnęłam głową, jakby to miało odegnać dręczące myśli i skupiłam się na moim gościu. Powiedział, że nie jest głodny...a co on w ogóle je? i co ja będę jadła?- przybyło zaraz potem. Bardzo, ale to bardzo nie chciałam wybuchnąć histerycznym płaczem, więc porzuciłam dręczące pytanie i podniosłam wzrok na Torgala. On także się we mnie wpatrywał.
-Więc...co teraz ze mną będzie?- nareszcie odważyłam się zadać to pytanie, pytanie, na które z jednej strony chciałam, a z drugiej nie poznać odpowiedzi.
-Nic- Powiedział tylko, jakby chodziło o oblany egzamin i uśmiechnął się olśniewająco, ukazując zęby. Już zaczynało mnie to denerwować. Wzięłam dwa głębokie oddechy, by opanować trawiącą mnie irytację. Nie podziałało.
-Tak po prostu?!- wykrzyczałam- Przychodzisz sobie, wywracasz moje życie do góry nogami i co? Nic?- Wciąż krzyczałam, ale on tylko westchnął zrezygnowany z przygaszonym uśmiechem.
-Mam na myśli, że teraz już wszystko będzie dobrze, przeniesiesz się w specjalne miejsce gdzie spotkasz takich jak ty i....- Nie dokończył, bo tym razem zamiast krzycząc wybuchnęłam głośnym, niemal histerycznym śmiechem, co to ma być Harry Potter?! I może jeszcze nazywają się ,,Akademia Wilkołaka", a ich hasło to ,, szukamy idiotów bez przyszłości, którzy do tego są wilkołakami". Czego jeszcze się dowiem?
-Wszystko w porządku- Zapytał mój towarzysz patrząc na mnie jak na ostatnia kretynkę, więc trochę się uspokoiłam, a on mówił dalej:
-Będziesz tam mieszkać i uczyć się wszystkiego, co może okazać ci się przydatne. Niestety, cel uświęca środki, a co za tym idzie do czasu, aż zakończysz swoją edukację, nie zobaczysz się więcej ze swoją rodziną, znajomymi, słowem ze wszystkim, co łączyłoby cie z przeszłością.-Dokończył, a ja poczułam głęboki, dławiący smutek.
- Nie mogę wszystkiego rzucić i iść...miałam iść na studia...ja...nie mogę- wyszeptałam
- Już to załatwiliśmy. Nie masz wyjścia.- powiedział chłodno- przyjdą po Ciebie jutro w południe. Od razu ich rozpoznasz.- Wstał i wyszedł nie mówiąc nawet ,,cześć". a ja dopiero w tej chwili w pełni, odstawiwszy na bok swoje wszystkie wierzenia i przekonania, uświadomiłam sobie jak wielka zmiana zaszła w moim życiu. Spojrzałam na zegarek. 12. Jutro o tej porze zacznie się moje nowe życie. Ale czy lepsze? Usiadłam na podłodze i zaniosłam się gwałtownym płaczem. Zwykle w takich sytuacjach Angela była nieoceniona, ale to nie była typowa ,,taka sytuacja". Nie mogę tak po prostu do niej zadzwonić i powiedzieć :,, Hej , mam problem, cóż wyobraź sobie, okazało się że jestem wilkołakiem i nie wiem co z tym zrobić" Wyśmiałaby mnie? Czy raczej uznała za obłąkaną? raczej jedno i drugie. I wtedy, kiedy pomyślałam, że nic gorszego nie może się stać, okazało się, że jednak. Do mieszkania, jak na zawołanie wpadła Angela ( nawet nie raczyła zapukać) w koronkowych legginsach, czarnej sukience i złotych balerinach.  Kiedy zobaczyła w jakim jestem stanie uklękła i zapytała co się stało.
- Nic- Odpowiedziałam podnosząc się z podłogi i próbując stłamsić płach- wszystko w porządku- skłamałam
-na pewno?- zapytała chyba tylko op to, by zachować pozory
- tak- odpowiedziałam. Prawie już nie płakałam.
- To dobrze- szybko wrócił jej dobry humor- bo wiesz, potrzebuje Twojej rady co do tej imprezy w przyszłym tygodniu...- i tu zaczęła gadać o tym jakie sukienki sobie kupiła, potem przeszła do kolczyków, butów, nie ominęła nawet bielizny, ale kiedy omawiała bolerko, nie wytrzymałam.
-Możesz się zamknąć do cholery? Ludzie mają gorsze problemy niż ty i Twój wygląd!- wykrzyczałam, nie przestając płakać. Czułam gniew, i mimo wszystko było to lepsze uczucie, niż wszechogarniająca rozpacz, a zresztą, jak ona się zachowuje?Ja siedzę i płaczę, a ona nawija o ciuchach. Podniosła na mnie chłodny wzrok, wstała i wyniośle ruszyła w stronę drzwi, a na odchodne rzuciła tylko lodowatym tonem:
- Widzę, że nie nadajesz się dzisiaj do rozmowy. Ty i te Twoje humory- Prychnęła, po czym wyszła głośno trzaskając drzwiami. Świetnie, pomyślałam, nawet ona się czepia. Po raz kolejny poczułam się samotna tak naprawdę . Niczym opuszczona, bezludna wyspa, która dryfuje po oceanie i z góry skazana jest na zapomnienie. Nie chodzi o to by otaczało cię 1000 ludzi, z czego połowy się nie zna. Nie warto. Dopiero prawdziwy przyjaciel może być naszą bratnią duszą, naszym ,,portem". Jeżeli kogoś takiego znajdziemy, już nie potrzebujemy innych, wystarcza nam towarzystwo siebie nawzajem i rozumiemy się lepiej niż z kimkolwiek innym. Nie wiem czy minęła minuta, czy godzina i mimo to, że prawdopodobnie dochodziła dopiero pora obiadu, zasnęłam na podłodze, zbyt wykończona fizycznie i psychicznie, by dowlec się do łóżka...
Obudziłam się i przez chwilę doznałam uczucia spokoju. Ta pierwsza sekunda po przebudzeniu jest wyjątkowa. Niczym się nie martwimy, czujemy się dobrze, a potem wszystko sobie przypominamy i  zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę wszystko jest do d...wiadomo do czego. Wstałam i niechętnie poszłam do łazienki. Tam spojrzałam w lustro, na swoją spuchnięta od łez twarz, którą widziałam w takim stanie tyle razy gdy byłam mała. Podniosłam wzrok i spojrzałam na moje dziwne oczy. Znowu byłam małą dziewczynką, którą wszyscy witali z uśmiechem na twarzy dopóki ich nie zauważyli. Przerażone spojrzenia małych dzieci, dziwne pytanie dorosłych, to wszystko teraz wróciło.
,,co ty tu masz?"
,, czemu masz takie oczy"
,,skąd ci się to wzięło"
,,może idź do okulisty"
I moje próby przetłumaczenia im, że naprawdę nie wiem i, że naprawdę jestem taka jak oni. Nawet nie zauważyłam, jak po zaróżowionym policzki spłynęła łza. Czy to się teraz skończy? Spotkam podobnych sobie? Cóż znalazłam przynajmniej jedną jasną stronę. Na razie musi wystarczyć. O nie- pomyślałam- Nie będę płakać- szybko wytarłam oczy, podeszłam do komody i wybrałam jasne jeansy. oraz luźną koszulę w kratę. Spojrzałam na zegarek 11??? ale... jak? wygląda na to, że przespałam całe wczorajsze popołudnie, noc i dzisiejszy poranek. No ładnie. Za godzinę... za godzinę odwiąże się moja odwieczna zagadka. Odczuwam przerażenie ale też- co mnie zdziwiło- podniecona, tym co będzie. Powinnam, coś zjeść. Wmuszam w siebie jogurt, banana, szklankę soku i nic poza tym. Jestem zbyt zdenerwowana. Oddychaj, nakazałam sobie, oddychaj,  Tak też zrobiłam, rozsiadłam się na kanapie i czekałam. 2893 oddechy później usłyszałam dzwonek do drzwi i aż podskoczyłam, po czym oblał mnie zimny pot. To już? Ale jak? Odetchnęłam raz jeszcze i poszłam otworzyć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
uff, trochę mi to zajęło, ale mam nadzieję, że się spodoba;)

3 komentarze:

  1. Przybyłam zobaczyłam i ... przeżyłam szok. Tak dobrze przeczytałaś. SZOK! Jak ona wytrzymała tyle z tą Angelą, się pytam. No jak?! A może chciała zająć koleżankę czym innym :/ ? Nie mam pojęcia i do tego ta "akademia Wilkołaka". Haha nie mogę. Czekam na kolejny rozdział ja cię pogonie i napiszesz, zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowiesz się w swoim czasie;P
      P.S. cierpliwość jest cnotą...:D

      Usuń
  2. Tę Angelę poszczułabym wilkołakami... phi, przyjaciółka. Lisa, to nie wyglądało jakby chciała zająć ją czym innym... :/

    OdpowiedzUsuń