piątek, 19 kwietnia 2013

Pamiętnik Apokalipsy - Ceremonia


Rozdział 5 



1194r. p.n.e.
   Stigma dały mi szansę żyć jak człowiek, a hipnoza Chrisos uczyniła mnie bardziej ludzką, spałam i jadłam jak oni, ale w głębi siebie wiedziałam, że nigdy nie będę w stu procentach człowiekiem. Cieszyłam się każdą chwilą tego życia. Miałam okazję poczuć to wszystko co oglądałam po cichu, ukryta przed światem. Brałam czynny udział w życiu mojej przybranej rodziny, cieszyłam się ich szczęściem. Doskonalę pamiętam ślub mojego brata, Hektora z piękną, czarnowłosą Adromachą, zwaną przez nas Andreą, okazała się niesamowicie inteligentna i miła, a teraz oczekiwała swojego pierwszego dziecka. Dzieci… jako jedyne wzbudzały we mnie coś na kształt współczucia i litości, te kruche i całkowicie bezbronne istoty. Niestety Hektora nie było, gdy urodził się jego pierworodny syn i nowy książę Troi. Chłopczyk był podobny do ojca, te same czarne włosy ciemnobrązowe oczy, połyskujące czerwienią.
    Na mnie spoczął zaszczyt przeprowadzenia ceremonii gennisi* , mającą za zadanie chronić dziecko i dać przychylność bogów. Rytuał ten odbywał się dwunastego dnia życia dziecka, wszyscy założyli odświętne szaty i zebrali się w świątyni nad brzegiem morza. Na ołtarzu stały przeróżne dary, takie jak owoce, olejki zapachowe, zioła i kwiaty. Ostrożnie położyłam noworodka pomiędzy tymi rzeczami na puszystych materiałach i zaczęłam śpiewać rytualną pieśń. Poczułam jak moje sigma  na całym ciele zabłysły turkusem. Ściany świątyni pokryły się siatką świecących znaków, dary  zaczęły zmieniać się w popiół. Pomieszczenie wypełnił pachnący dym. Nie przestając śpiewać wyciągnęłam ręce. W dłoniach utworzyła się kula dymu, podobnego do mgły. Podeszłam do dziecka i delikatnie opuściłam dym na chłopca, który otoczył go, a następnie się wchłoną. Skończyłam pieśń i wszystko ustało. Wzięłam noworodka w ręce i odwróciłam się do zebranych.
    - Niech bogowie będą ci przychylni. Niech żyje nasz młody książę Astyanaks!  - Zgromadzeni pokłonili się. – Powstańcie i radujcie się!
Podeszłam do Andrei i podałam jej synka, następnie skierowałam się  do Króla Priama.
    - Witaj panie – ucałowałam go w dłoń jak nakazywał zwyczaj.
    -Ile razy mam ci powtarzać droga Thanatos, że masz nazywać mnie wujkiem? – Zapytał rozbawiony – Doskonale się spisałaś, na pewno mój wnuk będzie miał dużo pomyślności i przychylności bogów, po takiej ceremonii. Szkoda, że moi synowie nie mogli tego zobaczyć.
     - Nie martw się wujku, niedługo wrócą jak zawsze, okryci chwałą, a sojusz zapewni nam lata dobrobytu i spokoju. Nasza kochana Troja zakwitnie jak nigdy przedtem. – Uśmiechnęłam się do niego ciepło, podałam mu rękę i razem wyszliśmy z świątyni świętować. Całe miasto radowało się z nami, były tańce, muzyka, stoły pełne potraw i wielkie dzbany wina. Ja dotrzymywałam towarzystwa rodzinie królewskiej… mojej rodzinie.
     - Cudowna ceremonia, cieszę się że to ty ją przeprowadziłaś.- pochwaliła mnie Andrea.
     - To był dla mnie zaszczyt. – Uśmiechnęłam się do niej, po czym spojrzałam na bawiących się gości. Pomiędzy  całym tym tłokiem, ujrzałam samotnie idącą Chrisos.
    - Pozwól wujku, że zostawię was samych na jakiś czas.
    - Spokojnie, idź, baw się i nie przejmuj się takim starym człowiekiem jak ja.
Spokojnie poszłam do ogrodu gdzie widziałam ostatni raz Chrisos. Nadal tam była, siedziała na ławce i przypatrywała się gościom.
  - Witaj, co sprawiło że siedzisz tu całkiem sama?
  - Teraz, już nie jestem sama, usiądź. – poklepała miejsce kolo siebie. – Roza miała wizję – zaczęła – była niejasna i zamglona – spojrzała mi prosto w oczy. – Zbliża się coś złego, a jedno jest pewne… nie da się tego uniknąć.
   Nie lubiłam gdy moja wiecznie radosna, tryskająca energią Chrisos stawała się poważna, tylko wtedy można było zobaczyć, że jest dużo starsza niż wygląda. Ta niska osóbka potrafiła być straszna i jeśli chciała, śmiertelnie niebezpieczna. Ale czego można się było spodziewać po jednej z rodu Anemos – rodu ,który od setek lat władał powietrzem, ludzi których zwano tkaczami snów.
   - Nie martw się jestem z tobą. – na te słowa bursztynowooka uśmiechnęła się i zeskoczyła z ławki, po czym wyciągnęła do mnie dłoń.
   - Chodźmy się pobawić. – złapałam tą drobną dłoń, którą tyle razy do mnie wyciągała, chcąc nie wierzyć, że już nic nie da się zrobić.
Po powrocie na swoje miejsce, wszyscy się śmieli.
   - Czy coś dobrego mnie ominęło?
   - Tak, właśnie dostaliśmy wiadomość, że Hektor i Parys wracają za miesiąc.



gennisi* - narodziny
____________________________________
Dlaczego Thanatos? Ponieważ inaczej nazywają ją Ireia, a inaczej rodzina królewska.

tatuaże:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz