wtorek, 2 kwietnia 2013

Pamiętnik Apokalipsy - Ireia

Rozdział 3



Ok. 1200 lat p.n.e.
   Wejście do miasta nie było trudne, bo nikt nie zwracał uwagi na przechodzącą wśród tłumów zakapturzoną postać. Skrycie podziwiałam piękno tego miejsca, składającego się z kamiennych budynków, pomiędzy którymi wiły się uliczki. Kroczyłam jedną z głównych dróg zwanych „Kupieckimi”. Wszędzie stały stragany z towarami na sprzedaż, a pomiędzy nimi przechodziły ogromne ilości ludzi. Pierwsze wrażenie było straszne, wciąż przepychana przez tłumy, byłam atakowana przez wiele nachodzących na siebie odgłosów, drażniły mnie wszelkie szumy, krzyki. Chciałam zniknąć, w ostatniej chwili się powstrzymałam, by wszystkiego nie zepsuć. Nie mogłam się teraz wycofać. Zamknęłam oczy i zaczęłam ignorować nieprzyjemne dźwięki. Zaczęłam słyszeć melodię jakiegoś grajka i wyczuwać przyjemną woń kwiatów i przypraw. Gdy na powrót otworzyłam powieki spojrzałam na ten świat inaczej. Widziałam kamienne miasto, pełne barw, radości z małych rzeczy, miejsce, do którego chciałoby się zawsze wracać.
    Troję, która doskonalę się rozwijała, nigdy wcześniej niepodbita, z siedmioma murami dzielącymi miasto na części. W samym centrum stał wielki pałac królewski robiący wrażenie, ale był mniej interesujący od towarów na sprzedaż. Wokół straganów biegały śmiejące się dzieci. Podeszłam do jednego ze stoisk z biżuterią i klatkami z barwnymi ptakami. Mój wzrok padł na uwiezionego czarnego orła. Wpatrywał się we mnie błagając o pomoc.  Szybkim ruchem otworzyłam klatkę, wyciągnęłam go z jej wnętrza i podrzuciłam w górę. Dostojnie wzbił się w powietrze, ku niebu. Nagle poczułam silny uścisk na nadgarstku. Spojrzałam spod kaptura na trzymającego mnie kupca, nie wyglądał na zadowolonego.
    - Na Apolla, jak śmiesz mnie okradać?! Masz natychmiast mi za niego zapłacić! – Nie rozumiejąc powodów do złości tego człowieka, wyszarpnęłam swoją dłoń. Rozmasowując ją delikatnie spojrzałam z powrotem na znikającego w oddali orła życząc mu szczęścia. – Płać! – Gorączkował się mężczyzna.
    - Ja zapłacę. – Usłyszałam za sobą ciepły kobiecy głos.
    - Nie ma takiej potrzeby, pani. – W głosie kupca wyraźnie czułam strach, respekt i szacunek. Odwróciłam się stając twarzą w twarz z kobietą o fioletowych włosach i oczach, biła od niej siła. Podeszła do mężczyzny i podała mu sakiewkę, następnie skierowała się w moją stronę.
    - Chodź ze mną – powiedziała łagodnie podając mi dłoń. Widząc, że się waham, złapała moją rękę i zaczęła mnie ciągnąć w nieznanym mi kierunku. Nie opierałam się. Nie wiedziałam gdzie idziemy i poco, aż dotarłyśmy do świątyni położonej na klifie. Zostałam wciągnięta do środka. Fioletowo włosa dotknęła jednej ze ścian, na której pod wpływem jej dotknięcia, pojawiły się przeróżne wzory. Świątynia zatrzęsła się, a przed nią pojawiły się drzwi. Lekko je uchyliła, moim oczom ukazały się schody prowadzące w dół. Kobieta podała mi pochodnie i prowadziła dalej. W podziemiach czekały na nas cztery zakapturzone postacie.
     - Witajcie siostry – odezwała się moja towarzyszka.
     - Już jesteście! – Podbiegła do nas niska osóbka, pełna entuzjazmu. Szybkim ruchem ściągnęła kaptur. Jej twarz okalały złote, kręcone włosy, a bursztynowe oczy wpatrywały się we mnie, tak jakby widziała niesamowitą zabawkę. Na jej policzku i lewym ramieniu widniały tatuaże w roślinne motywy. Jakby mogła pewnie rzuciłaby mi się na szyję.

     - Chrisos uspokój się, bo jeszcze zniechęcisz naszego gościa. – Pouczyła ją fioletowo włosa. – Jestem Violetta, miło mi cię poznać – schyliła głowę na powitanie. Odwzajemniłam ten gest. – Pozwól, że przedstawię ci pozostałe Ireia*. – Zakapturzone postacie pokazały swoje twarze. Każda miała inny kolor włosów. - Poznaj Pasinos – Violetta wskazała na zielonowłosą kobietę z żółtozielonymi oczami. – Nazywamy ją CC (czyt. sisi). A to Roza i Maivroz – wskazała na dwie pozostałe. Jedna miała różowe włosy, a druga czarne jak węgiel, łączyły je czarne oczy. Wszystkie te kobiety były nadzwyczaj piękne. Czułam od nich silną energię.
      - Pewnie wiesz, kim jesteśmy. – Stwierdziła CC. Nieznacznie skinęłam głową na potwierdzenie. – W takim razie, wiedź, że my też wiemy, kim jesteś – spojrzałam na nią pustym wzrokiem, turkusowych oczu, ale w środku przeżyłam szok. Sama tego nie wiedziałam, to skąd one mogły to wiedzieć?- A raczej, kim nie jesteś. -  Po chwili dodała niszcząc moje nadzieje.
      - Widziałam cię w wizji – powiedziała ciepło Roza. – Nie jesteś ani człowiekiem, ani bogiem. Nie zaliczasz się też do Ireia, ani nawet do mitycznych stworzeń. Wiem, kim możesz się stać, ale czym jesteś teraz? – Chodziła wokół mnie przyglądając się mi z każdej strony. – A może powinnam zapytać, kim chcesz być? Naszym zadaniem jest ci pomóc, a zarazem powstrzymać. Zależy, którą ścieżkę wybierzesz. – Nagle zorientowałam się, że jestem przez nie, otoczona, wyczułam zagrożenie. Z szybkością światła rzuciłam się ku wyjściu. Coś mnie zatrzymało, natrafiłam na niewidzianą ścianę. Poczułam się uwięziona, spojrzałam jeszcze raz na wszystkie kapłanki. Zaczerpnęłam energii i już miałam wypalić sporą dziurę w tym czymś, gdy Violetta zaczęła coś śpiewać, poczułam jak jakaś siła przyciska mnie do podłoża, po chwili dołączyły do niej pozostałe Ireia. W tej postaci nie miałam szans, moje ciało zaczęło się świecić.
       - Poczekaj! – Usłyszałam krzyk Chrisos, z jakiegoś powodu zaprzestałam przemiany. – Zostań, proszę! Tak długo na ciebie czekałam! Proszę… zostań z nami… ze mną… proszę. – Mówiła coraz ciszej, a po jej policzkach spływały łzy.
     Siła, która nie pozwalała mi się ruszyć znikła. Teraz stałam w samym środku świecącego kręgu. Moją esencję przeszył niewyobrażalny ból, jakbym była rozrywana od środka. Zgięłam się w pół, pomieszczenie przepełniło się krzykiem bólu. Czułam jak na mojej skórze wypalają się znaki. Wtedy zobaczyłam to, co sprowadziło mnie na tą planetę. Kryształ magazynujący, wisiał nade mną, zadając mi cierpienie, by następnie się wchłonąć w wypalone tatuaże. Nie wiem ile czasu to trwało, ale gdy wróciła do mnie świadomość, pierwsze, co zobaczyłam to zapłakaną twarz Chrisos. Widząc, że otworzyłam oczy, rzuciła mi się na szyję.
   - Nareszcie! Już się bałam, że cię straciłam. Nie wiesz ile czasu czekałam by to powiedzieć. – Wytarła łzy i szeroko się uśmiechnęła. – Witaj w domu Apokalipso.

___________________________
Ireia - kapłanki



1 komentarz:

  1. Patrze tu i na pingera i widzę,że nie dodałam żadnego komentarza !!! Już to nadrabiam !!!
    Jak zwykle rozdział cudowny aż brak mi słów.
    To opowiadanie jest takie pełne emocji !!! Chodzi mi o to,że to opowiadanie we mnie wywołuje tyle emocji,że jest cudownie!!! Ja chcę jeszcze !!!

    OdpowiedzUsuń