Rozdział 6(cz 2)
Dni mijały mi niemiłosiernie szybko, zabierając drogocenny czas. Próbowałam rozmawiać z wujkiem, bezskutecznie. Za każdym razem mi powtarzał, że nie mam, czym się martwić. Chciałam w to wierzyć, lecz wszystko wskazywało na nieuniknioną wojnę. Ludzie toczą bitwy, przelewając krew niewinnych ludzi, zamieniając synów, mężów i ojców w morderców, a potem i oni umierają. Czy opłaca się marnować życie za takie coś? Za walkę swoich władców? Na to jest tylko jedna odpowiedź. Nie, ale oni tego nie rozumieją, wpadając w błędne koło i pogrążając się w chaosie.
Troja szykowała się do wojny, wszyscy szykowali broń i uzbrojenie dla wojska. Łucznicy szykowali swoje łuki i strzały. Wojownicy łapali za miecze, by w każdej chwili być gotowym. Każdy szczegół był dopracowany i trzy razy przemyślany. Miało nie być żadnych komplikacji i tak na horyzoncie pojawiły się wrogie floty. Po zobaczeniu takiej ilości statków, nie było możliwości by nie zwątpić. Tysiące łodzi zbliżało się nie uchronnie w stronę brzegu. Stałam na balkonie w mojej komnacie i wpatrywałam się w morze niedowierzając. Nagle za sobą usłyszałam szybkie kroki.
- Apokalipso, jest źle! Chrisos… ona… - odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na fioletowowłosą, która z trudem łapała oddech.
- Violetto, co się stało? Gdzie jest Chrisos?! – krzyknęłam.
- Ona… jest w świątyni nadbrzeżnej musimy szybko tak się udać.
- Idź zawiadomić CC ona będzie tam szybciej, ostrzeże ją. – ruszyłam w stronę wyjścia, za mną szła Violetta. Pierwszy raz widziałam ją taką zdenerwowaną.
- Nie mogę jej znaleźć, a nie ma czasu.
– Więc się pośpieszmy. – Zarządziłam i zaczęłam biec, zostawiając fioletowowłosą daleko w tyle, mimo, że ta, z pewnością była dużo szybsza niż normalny człowiek, ale ja nie byłam człowiekiem. Po nałożeniu sigma, zostały zablokowane moje naturalne zdolności, ale część została.
Dawałam z siebie wszystko. Czułam ten wiatr we włosach, który normalnie by mnie oczarował, ale nie tym razem, zbyt bardzo się martwiłam o Chrisos. Pędziłam przecinając powietrze, by dotrzeć przed wrogimi oddziałami. Walka zaczęła się, słychać było krzyki i tarcie metalu o metal, ale tylko jeden statek dobił do brzegu, jako pierwszy. W oddali wojska greckie wykrzykiwały jedno słowo „Achilles”. Wejście do świątyni stało się polem bitwy, a jeden człowiek nasze oddziały, zamieniał w proch. Wtedy jeden z dowódców spojrzał w moją stronę zatrzymałam się. Widziałam nieme pytanie w jego oczach, skinęłam na potwierdzenie, na mój sygnał, wydał rozkaz odwrotu. Podczas zamieszania, szybko weszłam tylnym wejściem do świątyni. Skierowałam się do jej wnętrza.
- Chrisos?! Chrisos!
- Apokalipsa? – Usłyszałam cichy głos. Podbiegłam do niej, siedziała skulona w rogu.
-Musimy się schować, chodź szybko. – złapałam ją za rękę i poprowadziłam do ukrytych drzwi. Przyłożyłam rękę i otworzyłam je. Za sobą usłyszałam cichutki przerażony głos.
- To była rzeź. – Spojrzałam na nią, cała się trzęsła. Jedyne, co mogłam zrobić to ją przytulić tak uczyniłam i wtedy usłyszałam odgłosy nie było szans bym zamknęła drzwi niepostrzeżenie.
- Zostań tu i poczekaj na Violettę.- Wyszeptałam i popchnęłam ją za drzwi. Szybko je zamknęłam świątynia się zatrzęsła. W pamięci został mi jej zrozpaczony wzrok. Do świątyni wyszło około dwudziestu dorosłych greków, uzbrojonych w miecze i włócznie. Schowałam się w wnętrzu świątyni. Wtedy zobaczyłam wchodzący oddział Hektora. Wszystko działa się szybko, napadli na nich grecy, szybko i z zaskoczenia, na ziemie padali martwi trojanie i grecy, zaścielając swoją krwią wejście. Hektor szedł nie szczędząc nikogo, ale jak zobaczył spustoszoną świątynię i martwych opiekunów świątyni, ogarną go gniew. Z cienia wyłonił się wysoki, dobrze umięśniony grek, gdyby wzrok Hektora zabijał blondyn byłby już martwy.
- Oni nie mieli z tym nic wspólnego, nie musieliście ich zabijać. – Wskazał na kapłanów.
- Rzeczywiście podcinanie gardeł starcom jest nie honorowe. – Zakpił grek.
- Honor jest dla dzieci i głupców. Ja walczę za rodzinę i ojczyznę. – Hektor wyciągnął miecz w stronę blondyna. – Walcz ze mną.
- Miałbym cię teraz zabić, gdy nikt nie patrzy? – Grek zaczął wychodzić drugim wyjściem, a Hektor poszedł za nim. Więcej nie słyszałam, wpatrywałam się w martwe ciała leżące na ziemi. Na to było tylko jedno słowo, rzeź. Wszędzie byli grecy, nie miałam szans na wydostanie się po cichu. Zaryzykowałam, pędem ruszyłam do wyjścia. To był najgłupszy pomysł, jaki miałam. W jednej chwili zostałam pochwycona. Jakiś mężczyzna złapał mnie za włosy boleśnie przygważdżając do ziemi. Podcięłam go i już miałam się podnieść, gdy następny przygniótł mnie nogą.
- Co my tu mamy? – Podniósł moją głowę, a ja splunęłam mu prosto w twarz.- Ty szmato!- Zamachnął się i uderzył moją głową o posadzkę. Zobaczyłam mroczki przed oczami. Wszystko było zamazane. Próbowałam się wyrywać, bezskutecznie. Traciłam przytomność, przed zemdleniem zobaczyłam zapłakaną twarz Chrisos. Na szczęście jest bezpieczna, to była moja ostatnia myśl.
~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~
Powoli otworzyłam oczy, czułam się beznadziejnie, cała byłam obolała, a ciało całe mi zdrętwiało. Poruszyłam nadgarstkami, były czymś związane. Rozejrzałam się wokoło, siedziałam w namiocie pełnym łupów z świątyni, przywiązana do słupka. Nie mogłam się ruszyć. Spróbowałam użyć swoich zdolności i…
Ah, pochłonęłam całą historię w trymigach.
OdpowiedzUsuńPo prologu spodziewałam się, że będzie to w większości bierne obserwowanie świata na przestrzeni wieków. Podobała mi się ta wizja, ale to jak rozwinęłaś też nie było złe, jednak na pewno się nie spodziewałam, że utknie to dłużej w jednym miejscu, jednym stuleciu, ani że tak łatwo(?) Apokalipsa się zhumanizuję, odrzucając przy tym wzniosłość, którą chyba powinna posiadać, jako istota wyższa od tych 'słabych stworzeń'. Jednak ona aż za nadto podpasowała się do ludzi, choć może te cztery wieki mocno na nią zadziałały, ale to powinno trochę inczej pracować dla osoby, która przez większość swojego istnienia żyła poza czasem.
Przepraszam! Wiem, nie lubię tej mojej cechy, ale ja już tak mam. Podczas czytania tego typu prac często włącza mi się moja własna logika, która krzyżuje się po trochu z autora. W głowie widzę wtedy takie 'smaczki', które musze dopowiedzieć sobie sama lub pojawiają się inne wytyczne myślowe. Gomene!
A teraz wracając do jeszcze jednej rzeczy, która zwróciła moją uwagę i trzeba się przy tym wrócić do rozdziału 1.. Taki szczegół, który mnie(nie wiadomo do końca dlaczego) podrażnił. W pierwszoosobowej narracji używałaś rzeczowników typu 'komar', 'mucha' itp. Moja podświadomość zwróciła mi uwagę, że ona dopiero poznawała ten świat, czyli nie wiedziała, co to za zwierzęta i określenia typu 'małe uskrzydlone istoty' były by bardziej na miejscu. (gomene za tą uwagę! To silniejsze ode mnie)
W pierwszym rozdziale myślałam też jeszcze, że te wszystkie katastory to jest wina Apokalipsy - potężnej energii, która w moim mniemaniu mogła wprowadzać anomalie wokół. Pasowało by wtedy nazwanie jej Apokalipsą, końcem świata. Zastanawiam się przez to czy to ona ma taką kontrolę nad mocą, czy na serio to nie ona doprowadziła do tych klęsk żywiołowych.
Nie mogę się doczekać, aż dojdziesz do ciekawszych dla mnie czasów historii.
Pozdrawiam, DageRee.
pustka-intensywnosci.blogspot.com
kampai.blogujacy.pl
Jak przeczytałam twój komentarz cieszyłam się jak dziecko, ale może jednak nie będę zanudzać i wyjaśnię parę spraw.
1. Tak na początku chciałam by była obserwatorem, ale potem zmieniłam zdanie. Stwierdziłam ze bym zanudziła wszystkich taką wersją historii.
2. Jeśli chodzi o humanizację bohaterki, to są dwa powody dlaczego taka jest. 1. to hipnoza Chrisos, a druga to nałożone na nią stigma. Wyjaśnienia na ten temat będą później w którymś z rozdziałów.
3. Mam tak samo jak czytam opowiadania, zawszę myślę jak ja bym to napisała, co zmieniła itp. więc mamy jakąś wspólną cechę.
4. tu będę się bronić wszystkim co mam a mianowicie: Całą historie opowiada Apokalipsa i ona nie jest w tym samym czasie co toczy się opowieść, przynajmniej na początku. Ona poznała już świat, a teraz opisuję co ją spotyka. Wiele jest wątków kiedy mówi co będzie w przyszłości itp.
5. Wszystkie katastrofy byłe spowodowane przebudzeniem apokalipsy. Dobrze kombinujesz, ale głównym winowajcą był wybuch wulkanu, który wtedy przebudziła.
Dziękuję za komentarz, strawił mi dużo radości.